Pomyłka w adresie
PRAPREMIERA polska sztuki angielskiego pisarza Alana Ayckbourna "Wesołych świąt" przedstawia nam utalentowanego autora literatury rozrywkowej, granej od lat z powodzeniem nad Tamizą i w wielu krajach współczesnego świata. Mogłoby się wydawać, że ta inicjatywa Teatru Dramatycznego zasługuje na uznanie. "Wesołych świąt" - to istotnie bardzo zręcznie napisana, dowcipna farsa z życia angielskiego mieszczaństwa w dniu dzisiejszym. Gdyby istniał dziś w Warszawie dawny Teatr Letni, sztuka ta byłaby dla niego idealną pozycją repertuarową. Gdyby obsadzono w tej sztuce aktorów zaprawionych w szkole teatru bulwarowego, farsy i estrady - przedstawienie "Wesołych świąt" mogłoby być zabawne. Z cytowanych w programie angielskich recenzji wynika, że tak było w Londynie. "Dosłownie - pisał w "Daily Telegraph" John Barber - można skonać ze śmiechu". F. Marcus wyznał na łamach "Sunday Telegraph", że nie mógł zebrać na tym przedstawieniu myśli wśród paroksyzmów śmiechu. Niestety nie stało się tak w Warszawie. Spektakl jest przykładem jak nie należy grać tego typu sztuk. Ludwik René jest wybitnym reżyserem, ale niewiele miał chyba dotąd wspólnego z tego typu twórczością. Poprowadził przedstawienie zbyt wolno i zbyt ciężko. Jest w Teatrze Dramatycznym kilku aktorów, dysponujących siłą komiczną i umiejętnościami wymaganymi w tego typu sztukach, co "Wesołych świąt". Wystarczy tu wymienić Andrzeja Szczepkowskiego, czy Wiesława Gołasa. Niestety żaden z nich nie zagrał w tym spektaklu. W obsadzie przedstawienia broni się najlepiej Wojciech Pokora. Swoje możliwości sygnalizuje młody, utalentowany aktor Marek Kondrat. Kilka zabawnych momentów mają: Grażyna Staniszewska (w pierwszym skeczu) i Mirosława Krajewska (w drugim, który jest chyba najlepszą częścią spektaklu). Tadeusz Bartosik, początkowo zabawny, niepotrzebnie steruje w trzecim skeczu w kierunku tragikomedii. W jeszcze większym stopniu dotyczy to Krystyny Kamieńskiej.
Teresa Ponińska zaprojektowała ładną scenografię, wyczarowując efektowne wnętrza trzech kuchni w angielskich domach. Ale i tej scenografii brakło dowcipu wizualnego, który mógłby podkreślić i uwypuklić charakter sztuki 1 dodać lekkości przedstawieniu.